Artefakty 2009





obrazy: "Czerwony tlen", "Oxygenium", "Ja pływam w morzu czerwonym", "Lotnisko"
http://picasaweb.google.com/elacieszynska/Artefakty2009#

CZĄSTKI ELEMENTARNE
Interesuje mnie wybrany, wyabstrahowany element. Do niczego już nie podobny, istniejący sam dla siebie, pochodzący z nikąd i niczemu niesłużący, liczący tylko na siebie i siebie tworzący. Cząstki elementarne unoszące się w przestrzeni – wdychamy je, przyswajamy, przetwarzamy i wydalamy. Powstaje system znaków o nienazwanych znaczeniach, gąszcz tropów o niesprecyzowanych kierunkach, kumulacja zjawisk o nieustalonych prawach.
Jesteśmy w tym, jesteśmy tym, jest wszędzie - wir, fala, emanacja, ciepło, energia, a może niepohamowany, pasożytniczy rozrost. Starając się dotrzeć do prawdy-piękna-wolności przeciwstawiamy się presji, pływając w morzu sekretów toniemy w oceanie tajemnic.
ela k. cieszyńska
(...)
Elżbieta Katarzyna Cieszyńska uprawia malarstwo, grafikę i realizuje obiekty przestrzenne. Cykl obrazów, który prezentuje na wystawie, stanowi w moich oczach syntezę jej poszukiwań i twórczych obsesji. Jedną z nich, co przyznaje w swoich tekstach programowych, jest fascynacja obecnymi w kulturze od czasów archaicznych archetypowymi figurami: okręgu, koła, mandali, spirali i labiryntu. Są one dla niej pojemnymi symbolami wyznawanych wartości. W ostatnim cyklu prac reprezentują znaczenie bodaj najważniejsze - są uniwersalnymi symbolami istoty, iskry, fundamentalnego pierwiastka życia. Wskazują na to zarówno tytuły prac (m.in. „cząstki elementarne”, Oxygenium, czyli łacińska nazwa tlenu) jak i wręcz ideologiczny, podkreślający wagę tego, co istnieje, wybór barw podstawowych. Spotkamy przede wszystkim, wykreślającą koliste kontury przedstawionych form, czerwień, symbolizującą życie (wszak to krwioobieg krwi rozprowadza po organizmach cząstki życiodajnego tlenu), ale także słoneczną żółć, niebiańską ultramarynę i trawiasto-drzewną, ziemską zieleń. Elżbieta Cieszyńska w swoich ostatnich pracach kreuje Znaki Życia - czytelne i proste, przemawiające bez słów, intuicyjnie, wprost do podświadomości.
Magdalena Rabizo-Birek
Artefakty 2009 Refleksja o naturze w sztuce ponowoczesnej,  (fragment z katalogu),  wyd. Galeria Sztuki Współczesnej w Przemyślu
fot. A. Cieszyński

Przenikanie w Galerii Ok(n)o



Elżbieta Cieszyńska & Andrzej Cieszyński
Realizacja pt. PRZENIKANIE

Prezentacja w Galerii OK(N)O jest  moją  próbą wyjścia w przestrzeń publiczną oraz równocześnie bezpośredniej konfrontacji z innym artystą. Jest to sposób pokazania przestrzeni prywatnej i wzajemnej relacji dwojga artystów tworzących niezależnie, a równocześnie próbujących odnaleźć nieświadome analogie i punkty styczne swoich poszukiwań. Umieszczenie obiektów w przestrzeni neutralnej, „nałożenie” na siebie, powoduje przenikanie ich struktur, idei, inspiracji, energii. Zabieg ten ujawnia niespodziewane konteksty, a w dalszym etapie następuje ustanowienie nowej, nie dającej się z góry przewidzieć, jakości.
Opis: praca Eli Cieszyńskiej „Przenikanie” wykonana techniką druku cyfrowego na 16 elementach przezroczystej folii „nałożona” (w odległości ok. 50 cm) na obraz olejny namalowany na płótnie przez Andrzeja Cieszyńskiego.

Przenikanie / Penetration








Czas realizacji: od 2007
Projekt kilkuetapowy
Technika: szablon, akryl, powierzchnie półprzeźroczyste, pleksi, fotografia, druk cyfrowy / stencil, acrylic, digital print, plexi
Forma realizacji: grafika
eksperymentalna, obiekty, działania w przestrzeni, dokumentacja

Projekt ten jest bezpośrednią kontynuacją pracy nad wcześniejszym cyklem obrazów, który nazwałam “Krajobraz, miejsce, punkt”. Zasadniczym jego założeniem jest znalezienie możliwych punktów stycznych oraz przejść pomiędzy światami, w których się poruszam. Jest to próba połączenia i scalenia sfer, które z trudem podlegają takim zabiegom. Poszukiwanie analogii i nowych inspiracji w obszarach przenikania różnych płaszczyzn życia, nie tyko sztuki. Dotyczy to również przestrzeni historycznej, czyli przeszłych wydarzeń, które nieustannie mają wpływ na nasze życie. Przenikanie światów, energii, idei, inspiracji.

Krajobraz, miejsce, punkt / Landscape, Place, Point



Czas realizacji / time: 2006/2007
monotypia, szablon, akryl, papier, fotografia / monotyp, stencil print, acrylic, papaer
Wystawa indywidualna / solo show: Parlament Europejski, Bruksela (2007) / European Parliament, Brussels / Belgium


Założeniem projektu jest wykreowanie na płaszczyźnie symbolicznej przestrzeni pierwotnej. Samoistnego krajobrazu w krajobrazie, który powstaje nie na zasadzie złudzenia, iluzji świata materialnego, ale jest sugestią i prowokacją do odnalezienia innego wymiaru. Wytworzenia napięcia pomiędzy widzem, wraz z całym jego aktualnym doświadczeniem i wiedzą, a symbolicznym wyobrażeniem całej sfery nienazwanego.
Powtarza się tu symbol spirali, czasem kręgów, jako znak otwarcia/zamknięcia, znak umownie pojętej, nieskończonej przestrzeni i zapętlenia czasu. Podstawowym zagadnieniem jest tu pytanie o początek, punkt wyjścia (i powrotu ?) oraz poszukiwanie odpowiedzi w obrębie środków artystycznego wyrazu.
Użycie środków malarskich przy tworzeniu projektu, jest dla mnie doświadczeniem intensywnego kontaktu z tym, co ukryte i nienazwane.
Prace zostały namalowane farbami akrylowymi na papierze, przy użyciu szablonu wykonanego z papieru i przygotowanego specjalnie dla każdej pracy. Kontury każdej plamy są brzegiem rozdartego papieru.


Tekst z katalogu wystawy
Parlament Europejski, Bruksela, 2007.
Abstrakcyjne, dynamicznie malowane, obrazy Elżbiety Cieszyńskiej przyciągają wzrok - nieomal hipnotyzują – zarówno formą i kolorem, jak i wyraźnie wyczuwalnym rytmem. Ten rytm tworzą w jednych kompozycjach dwubarwne, koncentrycznie rozchodzące się kręgi, w innych dynamicznie malowane, przechodzące przez całą przestrzeń obrazu “pasiaki” ostrych barw i grubej materii. Pomimo różnych sposobów malowania, różnych sposobów komponowania i operowania formą, i jedne, i drugie, wywołują podobne skojarzenia. Przypominają sposób rozchodzenia się fal i kręgów na poruszonej wodzie – ale i fal dźwiękowych, magnetycznych, cieplnych - i innych. O różnych właściwościach fizycznych i strukturze energetycznej – ale zawsze jednakowych w jednym: w niezbędnej konieczności posiadania punktu wyjścia, początku - źródła swojej emanacji. Wydaje się jednak, że przedmiotem artystycznych rozważań artystki nie są opisane przez fizyków fale czy energie. Wykorzystuje ona tylko skojarzenia z nimi, z formą ich zgrafizowanych wykresów amplitudy drgań – i używa ich na zasadzie analogii. Przenosi je na rozważanie tematów natury emocjonalnej, psychicznej i duchowej. Bowiem, w zamierzeniu, przedmiotem jej plastycznych analiz jest abstrakcyjny punkt, miejsce – początek. Punkt, w którym wszystko się zaczyna, od którego zaczynają emanować “fale”: życia, myśli, emocji, punkt, od którego zaczynają powstawać rzeczy, wydarzenia, sytuacje.
Na początku było Słowo… - nasuwa się mimowolnie tekst Biblii. I prawda tego stwierdzenia odbija się także w formie części prac Elżbiety Cieszyńskiej. Słowo – czyli myśl, chłodna intelektem, pozbawiona emocji, uporządkowana. Nieomal symetrycznie zakomponowane płótna, z wyraźnie zaznaczonym, przeważnie czerwonym, centralnym elementem - plastycznym punktem wyjścia, namalowane są gładko i spokojnie. Ich forma jest starannie przemyślana, i - pomimo znacznej nieregularności - zrównoważona. Płasko kładzione płaszczyzny podstawowych kolorów układają się w regularne, logiczne kręgi.
Inne prace namalowane są zupełnie inaczej: dynamicznie, emocjonalnie, grubą malarską materią “ulepione” kształty podstawowych form przywodzą na myśl erupcję, wybuch.
Na początku było słowo…
A po nim przyszło życie: podległe przemijaniu i prawom będącej w wiecznym ruchu materii, życie, którym oprócz myśli rządzą nieprzewidywalne emocje i przypadki – przeszkody na drodze jasnych, przemyślanych, w teorii idealnych planów. Może to o nich opowiada artystka, z pasją kreśląc grubą farbą wzdłuż obrazu rytmiczną amplitudę emocjonalnych, barwnych gestów? Może to na nie reaguje, łącząc w magmie gęstej materii nasycone czerwienie, mocne żółcie, pomarańcze, wcierając w nie rytmicznymi i mocnymi ruchami pędzla pasma zieleni i błękitu? Może to je porządkuje przemyślanym chłodem regularnych pasów cieni barw spokojnego tła?
Może tak, a może nie…Ekspresja tak pojmowanej abstrakcji dotyka tylko problemów – i uświadamia, że nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi.
Jedno jest pewne - fale myśli, skojarzeń, których początkiem są obrazy Elżbiety Cieszyńskiej docierają do odczuć i emocji - także tych dotykających najistotniejszych problemów ludzkiej egzystencji, związanymi tak z duchem jak i z materią. Z początkiem – i końcem…
Stanisława Zacharko
historyk sztuki
kurator Galerii BWA w Kielcach

Ja to kwiat, ja to róża





Czas realizacji: od 2000 roku
Technika: olej, płótno


W cyklu tym zajęłam się wyłącznie malowaniem kwiatów. Od zawsze wydawał mi się to temat “niegodny” poważnego twórcy. Ale pewnego dnia pomyślałam “a właściwie, dlaczego nie?”. Zaczęłam obserwować kwiaty. Będąc w górach zauważyłam, że krokusy potrafią rosnąć w bardzo uporządkowany, uszeregowany sposób. I tak powstało kilkanaście zrytmizowanych kompozycji olejnych o intensywnych, odrealnionych kolorach. Zainscenizowane i wyabstrahowane z rzeczywistości, były swego rodzaju zafałszowanym obrazem natury.
W następnym etapie powstało kilka portretów kwiatów. Pozowały sztuczne i cięte kwiaty, otrzymane w prezencie od różnych osób i w różnym czasie. Raz były to kwiaty opatulone w jakieś wstążki i bibułki, innym razem zupełnie nagie.
Wtedy odkryłam, jak bardzo identyfikuję się z ich wizerunkami. Stały się swego rodzaju autoportretami intencjonalnymi. Nie odzwierciedleniem zewnętrzności, ale wewnętrzności.
Istotą problemu stała się tu wzajemna relacja i aspekt rozciągłości “ja” pomiędzy bytem fizycznym a jego wyobrażeniem. Identyfikacja i interpretacja wizerunku, a w konsekwencji sfałszowanie rzeczywistości. Powstaje przestrzeń, w której uwypuklony jest aspekt sentymentalizmu i poszukiwania miejsca – wyimaginowanego azylu.

Hommage a Henri Matisse





Czas realizacji: 1993-2005
Technika: olej, płótno


Ja po prostu lubię malować. Całe studia prawie wyłącznie malowałam martwe natury. Kiedy już “obmalowałam” wszystkie martwe ustawione w mojej pracowni, trochę nieoficjalnie chodziłam do zaprzyjaźnionych pracowni na wydziale malarstwa, żeby szukać nowych inspiracji. A ponieważ też nałogowo chodziłam do wszelkich muzeów, to dość szybko świadomie zaczęłam w swoich pracach odwoływać się do Wielkich Mistrzów. Rzadko jednak cytując ich wprost, odnosiłam się raczej do solidnego warsztatu. Koloru, kompozycji, formy, faktury. Odnajdywałam w nich ich wewnętrzny, malarski porządek. Poszukiwałam immanentnej zasady, która powoduje, że dzieła największych mistrzów emanują wyraźnie wyczuwalną energią.


Barwne gry Elżbiety Kardamasz Cieszyńskiej
Różne są drogi współczesnej sztuki. Jedni artyści wytrwale eksperymentują, poszukując nowych form i sposobów ekspresji; dla innych punktem wyjścia stała się radykalna negacja tradycyjnej sztuki z lat 60. XX wieku. Ich paraartystyczne działania, przeprowadzane przy udziale różnych mediów, często trafniej jest nazywać: praktyczną filozofią, formami aktywności społecznej czy też metakrytyką, której obiektem są współczesna postać kultury i cywilizacyjny dorobek ludzkości. Pozostaje jednak niemała grupa twórców wiernych dawnemu etosowi sztuki, nie rezygnujących z uprawiania klasycznych dziedzin plastyki: malarstwa, rzeźby, rysunku czy grafiki.
Jednym z obserwowanych przeze mnie z niemałym zdziwieniem zjawisk sztuki najnowszej jest, zauważalny zwłaszcza w twórczości młodych artystów, powrót do sztuki początku wieku XX, zwłaszcza zapowiadających awangardę, rewolucyjnych kierunków: kubizmu, fowizmu i ekspresjonizmu. Choć przecież są i tacy kontrowersyjni tradycjonaliści, którzy sięgają znacznie głębiej w przeszłość i odwołują się do: symbolizmu, romantyzmu, baroku, a nawet malarstwa quatrocenta. Tym, co łączy te opozycyjne, niekiedy wrogie względem siebie postawy w sztuce współczesnej, jest samoświadomość, towarzysząca artystycznej praktyce. Współczesny twórca może czerpać właściwie z każdej z istniejących tradycji sztuki (i to nie tylko zachodniej), a także wybierać dowolny język plastycznej wypowiedzi. Musi jednak, choćby robił to tylko dla siebie, uzasadnić swój wybór. Innymi słowy – wiedzieć nie tylko co, ale i dlaczego coś robi w ten, a nie w inny sposób. Być może tak wyraźne parafrazy motywów i stylów sztuki sprzed stu lat stanowią formę plastycznej medytacji nad najważniejszymi zasadami plastyki, które odsłaniali przed wiekiem w swych działaniach, a niekiedy też ujmowali w teoretyczne reguły: Egon Schiele, Henri Matisse, Pablo Picasso, Wasyl Kandyński, Kazimierz Malewicz, Paul Klee, Piet Mondrian i wielu innych.
Barwny, niemal orientalny przepych obrazów przemyskiej artystki Elżbiety Kardamasz, jej upodobanie do martwej natury i pejzażu, a także charakterystyczne prymitywizujące uproszczenia przedstawionych form, przywodzi na myśl dzieła fowistów. Zawdzięczamy im wyraźne oddzielenie porządków natury i sztuki. Obraz, według nich, to przede wszystkim układ kształtów i wyrafinowana gra barw, ułożonych wedle zasad kontrastu i dopełnienia. Wzięty z natury motyw upodrzędnia się, staje się inspiracją, a później już tylko pretekstem dla tworzenia obrazów, budowanych wedle immanentnych, ściśle plastycznych zasad. Przemyska malarka tworzy serie martwych natur, które są na przykład wariacjami na temat czerwieni. Bada możliwości łączenia barwy dominującej z innymi kolorami oraz jej relacje do wpisanych w kompozycje różnorodnych kształtów. W ten sposób w jej dorobku daje się wyróżnić prace “błękitne”, wśród nich zaś grupę “błękitno-zielono-pomarańczowych” ze wspaniałymi Matissowskimi złotymi rybkami i kompozycją z rudym kotem zatytułowaną Jagoda.
W sposób szczególny wydaje się zajmować artystkę problem przestrzennych relacji barw i form.. Fowistyczny aksjomat podkreślania dwuwymiarowości płaszczyzny obrazu oraz jej jednolitości stanowi w pracach Kardamasz punkt wyjścia do tworzenia wyszukanych, niemal abstrakcyjnych kompozycji z motywem jednego przedmiotu (tryptyk Śliwka, Cytryna, Pomarańcza) oraz rytmicznych bądź skupieniowych układów stylizowanych kwiatów (cykl Kompozycje kwiatowe i Kompozycje). Malarka, jak fowiści, a przeciwnie niż postimpresjoniści lubi barwy orientalne - jaskrawe i krzykliwe, o najwyższym stopniu intensywności. I tak jak oni nad drobiazgową analizę przedkłada syntezę; chętnie maluje szerokimi pociągnięciami pędzla i pokrywa odcieniami jednej barwy duże obszary płaszczyzny. Nie boi się zarzutu ornamentacyjności, a jej prace to uczta dla oczu i to nie wyłącznie - subtelnych estetów.
Fowistów spośród awangardowych formacji wyróżniały: optymizm, ekstatyczna radość tworzenia, postawa zachwytu i aprobaty dla najdrobniejszych przejawów istnienia, a także skromne usuwanie w cień osoby tworzącego, tak inne od skrajnego subiektywizmu ekspresjonistów i sekciarskiej pychy “wtajemniczonych”: kubistów oraz abstrakcjonistów. Twórczość plastyczna Elżbiety Kardamasz wyrasta z podobnej fowistom pozytywnej postawy wobec świata, ludzi i sztuki.
dr Magdalena Rabizo-Birek
Uniwersytet Rzeszowski

Szczególny krajobraz. Art-recykling / Special Landscape


Czas realizacji: 1995-2000
Technika: kolaż graficzny / graphic's collage


Opis projektu:
Projekt ten jest zapisem procesu adaptacji, swoistego przejścia z tamtego do tego świata. Bolesnego rozstania z przeszłością i zdecydowanego rozrachunku z sobą. Jest zapisem rozpadu, dosłownego rozdarcia na cząstki “krajobrazu akwafortowego”.
Prace te powstały na bazie buntu wobec nowej rzeczywistości i trudności z odnalezieniem się w niej z całą dotychczasową wiedzą, jak się idealistycznie wydawało, wiedzą doskonałą.
W procesie tym zupełnej destrukcji poddane zostały prawie wszystkie prace graficzne jakie do tej pory zrobiłam. W nowych okolicznościach życiowych okazały się one jakoś nieadekwatne, zbyt “wyizolowane”. Domagały się przewartościowania i przemianowania. Nadania nowego sensu, ale sens ten należało dopiero odnaleźć.
I tak nastąpił czas prawdziwie benedyktyńskiej pracy. Rozdzierania płaszczyzn papieru i wydzierania z nich niewielkich trójkątów. Potem grupowania ich, segregowania, wpatrywania się w nie by odnaleźć ich nowy, własny kod i wreszcie łączenia i na nowo komponowania i nazywania. Każda najdrobniejsza cząstka była ważna i pomocna w tym by uwierzyć w ich ukryty sens.
A sens ten krył się w samym procesie i mozole zniszczenia, oczyszczenia, stworzenia nowego porządku. Był formą medytacji, kontemplacji i modlitwy.

Szczególny krajobraz
W naszych salach wystawowych pejzaż zbyt często staje się uosobieniem banału, ofertą dla niewyrobionej publiczności, która naturę chce zobaczyć na płótnie „jak żywą”. Jeżeli jest piękniejsza niż ją Pan Bóg stworzył, co bogatsi nie żałują pieniędzy na zakup. Da się żyć z takiej „sztuki” – pod warunkiem rezygnacji z własnych ambicji artystycznych. Tym ciekawsze stają się wyjątki: poszukiwania nowego wizerunku natury.
Przemyska artystka Elżbieta Kardamasz wystawia w Domu Sztuki w Rzeszowie cykl zatytułowany „Szczególny krajobraz”. To trójkątne kawałki ciemnego papieru naklejone w równych rzędach na jasnym tle. „Moje prace w formie abstrakcyjnej odnoszą się do tego, co widzę wokół siebie, do krajobrazu i jego elementów, do zjawisk meteorologicznych i do tego co stworzył człowiek: - pisze autorka, dodając, że w ten sposób odtwarza rzeczywistość „staje się choć odrobinę oswojona i bardziej przystępna. A tym, co staram się w niej odnaleźć, jest harmonia i równowaga, która istnieje w naturze” – podkreśla artystka.
Punktem wyjścia tego cyklu jest rysunek przedstawiający las: ustawione w równych rzędach sylwety drzew, zapełniające całą kartkę papieru. W ten sposób pokazana zostaje struktura (a nie wygląd zewnętrzny) rzeczywistości. W kolejnych pracach powydzierane z papieru i naklejone w równych rzędach trójkąciki przybierają zaskakujące, aluzyjne tytuły: „Ogród japoński”, „Wspomnienie krajobrazu”, „Ziemia”, „Minerały”, „Zimowe pola”, „Wiatr” czy „Zmarznięty las”. Inne kompozycje oznaczone są po prostu cyframi.
Krajobraz w pracach Kardamasz przywodzi na myśl jakieś archaiczne pismo. Jest ideogramem – a nie przedstawieniem – realnej rzeczywistości. Najważniejsze jego cechy to rytmiczna powtarzalność podobnych do siebie elementów. Przyporządkowane im cyfry wprowadzają widza w inny wymiar – symboliczny.
Antoni Adamski "Nowiny", 9 lutego 2000



Krajobraz - Praca Dyplomowa / Landscape - Diploma





Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie / The Academy of Fine Arts in Cracow
Wydział Grafiki / Graphic Arts Department
Pracownia Miedziorytu / 
the Printmaking Studio (copperplate)
Tytuł: Krajobraz / The Landscape
zestaw 7 grafik / cycle of 7 works
Techniki: akwaforta, akwatinta, sucha igła, mezzotinta
Promotor: prof. Stanisław Wejman
Recenzent: prof. Andrzej Pietsch
Czas realizacji: 1992-93


Praca nad grafikami wchodzącymi w skład pracy dyplomowej była dla mnie ważnym i intensywnym doświadczeniem. Prof. Wejman pozostawił mi całkowitą swobodę w moich poczynaniach, dlatego po raz pierwszy poczułam ciężar odpowiedzialności za swoje wybory i kreacje.
Był to czas wielkiego skupienia i dogłębnych poszukiwań. Zadałam sobie wiele pytań. Na część z nich znalazłam dla siebie satysfakcjonującą odpowiedz.
Obszarem, który był dla mnie wtedy największym wyzwaniem, była sama technika wklęsłodruku. Zdałam sobie sprawę z tego, że aby wykonać “dobrą” grafikę, muszę wgłębić się w sam materiał z którym pracuję. Stać się kawałkiem blachy, który poddaję obróbce ostrymi narzędziami, wrzucam do żrących kwasów, podgrzewam i przepuszczam przez potężną prasę. Doświadczenia prawdziwie piekielne. Ale tak właśnie powstała seria siedmiu grafik w różnych technikach metalowych i różnych formatach, których wspólną cechą była próba zgłębienia realności akwafortowej.
Moje zmagania, ówczesny Rektor Akademii prof. Jan Szancenbach, nagrodził Medalem.

Prof. Andrzej Pietsch
Recenzja pracy dyplomowej. (fragment)
Uwagi o grafikach Elżbiety Kardamasz mógłbym zacząć od parafrazy pierwszego zdania jej tekstu, które przypominam brzmi: “Krajobraz to wybór fragmentu rzeczywistości”, zmieniając je na: “krajobraz graficzny Elżbiety Kardamasz to wybór fragmentów z bezmiaru możliwości akwaforty”. Artystka kreuje te krajobrazy niemal całkowicie pozbawiając je relacji z jakąkolwiek potocznie rozumianą czy widzianą rzeczywistością. Żadnych aluzji do horyzontów, kadrów, zjawisk atmosferycznych, przestrzennych czy przyrodniczych lub cywilizacyjnych. Idea i struktura jej prac wydają się nie tyle wynikać z “myślenia” o (nawet nie o akwaforcie), ale z “myślenia” i odczuwania bezpośrednio formą plastyczną i tworzywem akwafortowym. Być może nawet inspiracja czerpana jest z formy i tworzywa, bez żadnych tłumaczeń czegokolwiek na cokolwiek. Nawet jeśli pojawia się na jednej z jej prac tytuł “zachód słońca” jest to na pewno zachód słońca akwafortowego. Wśród interesujących akwafort Elżbiety zwraca moją uwagę piękny “Krajobraz II”, który (przepraszam za osobiste wzruszenie) mnie, tak bardzo uzależnionego od kontaktu z naturą i krajobrazem przywodzi na myśl skojarzenie z rzeczywistym pejzażem. I takie też mogą być na szczęście niezbadane skutki bodźców artystycznych, sterujących naszymi emocjami i percepcją dzieła, jeżeli tylko jest silne ekspresją formy, jak właśnie prace Elżbiety Kardamasz.
Kraków, 1.06.1993